Na początku kilka słów o fabule.
Książka opowiada historię kilku bohaterów, którzy doczekali się atomowej zagłady. Uciekają z ruin w poszukiwaniu innych ocalałych i lepszego miejsca do życia.
Musze przyznać, że jeśli chodzi o przedstawienie niepokojącego i zniszczonego - postapokaliptycznego świata - autor poradził sobie wyśmienicie. Opisy pobudzają wyobraźnię i świetnie oddają to, co każdy z nas myśli o świecie po atomowej zagładzie.
Pod tym względem książka jest świetna i fani klimatów postapo na pewno to zauważą.
Podstawowym minusem, który mnie mocno uderzył i sprowadził na ziemię są bohaterowie. Jest to zbiór stereotypów, które często wykorzystywane są w popkulturze. Są nijacy, przewidywalni i szablonowi.
Oczywiście mamy typowy podział na złych i dobrych. Na tych, których lubimy i tych, którym chętnie wbilibyśmy nóż w plecy. Jest to jednak wybór narzucony nam przez autora, ponieważ bohaterowie sami z siebie nie wywołują w czytelniku zbyt wiele emocji. Wiemy co myślą, jak postąpią i od początku - niczym prowadzeni za rękę - wiemy kogo potępiać a kogo wynosić na piedestał.
Osobiście drażnią mnie również elementy magiczne - demony, nadnaturalne moce czy chociażby magiczny pierścień.
Mimo wszystko, książkę można uznać za naprawdę dobrą w swoim gatunku. Autor świetnie przedstawia wizję zmiażdżonego przez atomowe wybuchy świata. Historia nas wciąga i utrzymuje w ciągłym napięciu. Czekamy, żeby zobaczyć co przyniesie jutro i jak potoczy się historia bohaterów.
Odnajdziemy tu również typowe dla literatury postapokaliptycznej wartości moralne i wzory ludzkich postaw wobec zła, beznadziei i okrucieństwa.
Ci, którzy poszukują dobrego, mocnego kawałka postapokaliptyki na pewno znajdą to wszystko w "Łabędzim Śpiewie", więc mimo wad warto sięgnąć po ten tytuł.
Ocena 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz