wtorek, 10 marca 2015

Recenzja książki Infekcja

Infekcja - Andrzej Wardziak
Wychwalany debiut, świetne recenzje, apokalipsa zombie a do tego akcja toczy się w moim rodzinnym mieście - pomyślałam, że muszę to przeczytać.

W Warszawie, w zastraszającym tempie rozprzestrzenia się infekcja, a grupka ocalałych walczy o przetrwanie.
Już pierwszą rzeczą, jaka mnie zniechęciła była właśnie owa grupa. Po pierwsze, ostatnio mam niefart do trafiania na książki z wieloma bohaterami - na to pozwolić sobie może George R.R. Martin, którego każda postać jest wyrazista i konkretna. W "Infekcji" trafiam jednak na zbiór stereotypowych i szablonowych bohaterów - policjant, młoda, wysportowana kobieta, natoletni fan ciężkich brzmień a nawet komandos [!].
Zombie atakują wszystkich, wszystko i bez przerwy - wszędzie krew, wnętrzności i piana z pyska - ale niestety chwile walk ludzie vs zombie nie podnoszą adrenaliny, są opisane sztywno i nie porywają.
Historia jest przewidywalna. 

Język prosty - dla mnie zbyt prosty aby pozwolić sobie na błędy, które można spotkać w książce. Tym bardziej, zaskoczył mnie ten fakt, ponieważ czytałam "Infekcję" w wydaniu II poprawionym. Literówki, powtórzenia, braki w przecinkach i kilka innych problemów, na które można się natknąć, odciągają od samej treści.

Najgorsze jednak w książce, były dla mnie wstawki humorystyczne - gdzie słowo "humorystyczne" powinno być opatrzone wielkim cudzysłowiem. Nie wiem co autor miał w głowie, wrzucając w swoją opowieść dowcipne wstawki. Tym bardziej, że ani nie są one zbyt udane, a do tego kompletnie nie pasują do całej atmosfery 'grozy', którą pan Wardziak stara się utrzymać.
Niektóre zdania nie dość, że nie są zabawne to brzmią, tragikomicznie - "Zombie pofrunęło do tyłu, jakby dostało niewidzialną pięścią wielkości nowej lodówki LG, takiej z kostkarką do lodu." - Nie, to naprawdę nijak nie jest zabawne, nie pasuje do koncepcji ani gatunku.

Bohaterowie zachowują się nieracjonalnie, a dni w książce (cała akcja dzieje się w ciągu niecałych 3 dni) wydłużają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W ten sposób jeden z bohaterów jest w stanie wykonać niezliczoną ilość czynności w tym upicie się, pijacką drzemkę, próbę ucieczki na wieś i wiele innych w ciągu kilkunastu zaledwie godzin.

Podsumowując - był jakiś pomysł, ale mam wrażenie, że wydanie tego w druku to lekki falstart Andrzeja Wardziaka. Książkę należałoby dopracować, nie tylko pod względem fabuły ale przede wszystkim językowym. 
Odważny, ale zbyt szybki debiut.
Ocena 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz