Gwiazdozbiór Psa - Peter Heller
W swojej powieści Heller opisuje opustoszały świat, w którym ludność została zdziesiątkowana przez epidemię wirusa grypy. Książka różni się od wielu tytułów utrzymanych w konwencji postapo.
"Gwiazdozbiór Psa" opowiada o samotności, instynktach, które kierują ludźmi oraz chęci przeżycia w nieprzyjaznym i smutnym świecie.
Początkowo problemem była dla mnie nietypowy język i składnia, ale do tego bardzo szybko można się przyzwyczaić. Tym bardziej, że autor przedstawia cudowną historię, której narratorem jest główny bohater - Hig.
Dzięki takiemu sposobowi prowadzenia narracji, jesteśmy w stanie w pełni zagłębić się w życie bohatera i na własnej skórze odczuć jego emocje.
Hig przetrwał epidemię, jednak stracił przez nią wszystkich bliskich. Jedynym przyjacielem, który mu został jest jego wierny pies. Historia opisana w książce różni się od tego, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni w literaturze postapo. Nie ma tu walk z mutantami czy ciągłych wędrówek po zniszczonym świecie. Za to możemy przyjrzeć się codziennemu życiu, zmaganiu się z bólem, wspomnieniami i cierpieniem związanym z utratą bliskich.
Peter Heller napisał wzruszającą powieść, która jest chyba w stanie chwycić za serce nawet największych twardzieli.
Ocena 8/10
czwartek, 3 grudnia 2015
piątek, 18 września 2015
Recenzja serialu The 100
The 100
97 lat po nuklearnej wojnie, która zniszczyła cywilizację, 100 nieletnich przestępców zostaje wysłana na Ziemię aby sprawdzić, czy możliwa jest ponowna kolonizacja planety.
Tak w skrócie wygląda fabuła, a raczej jej początek.
Serial początkowo nie zachwyca, jednak z każdym odcinkiem ogląda się go z coraz większym zainteresowaniem i przyjemnością. Niezamieszkana przez tyle lat Ziemia zmieniła się znacznie - zdziczała, a fauna i flora rozrosła się i zmutowała. Tytułowa 100-tka ląduje na planecie porośniętej lasami, przypominającej wilgotną puszczę. Z czasem jednak, okazuje się, że nie są tam sami.
Odtwórcy ról nie należą do aktorskiej ekstraklasy, ale ogląda się ich całkiem przyjemnie, tym bardziej, że z odcinka na odcinek widać progres. Bardzo szybko zaczynamy się z nimi zaznajamiać i wczuwać w ich położenie. Oczywiście, jak w niemal każdym filmie czy serialu, będziemy mieć ulubieńców i postacie, którym życzyć będziemy śmierci. Jednak "The 100" świetnie pokazuje, że nie ma dobrych i złych, a o wszystkich naszych wyborach decyduje wiele czynników.
Scenografia według mnie jest na wysokim poziomie i nie mam się do czego przyczepić. Natura śliczna ale zarazem niepokojąca, dobra charakteryzacja i stroje - tym bardziej, jeśli odnieść to do Ziemian.
Nie tylko w grze aktorów, ale i całej produkcji widać tendencję zwyżkową. Wraz z kolejnymi odcinkami robi się ciekawiej, a sam serial jest robiony z coraz większą dokładnością i starannością. Drugi sezon pozytywnie mnie zaskoczył i oczarował, dlatego też nie mogę doczekać się kontynuacji.
Fabularnie widać kilka niedociągnięć, niektórym rozwiązaniom brak logiki, ale całościowy efekt jest naprawdę dobry.
Zdecydowanie warto zobaczyć - nawet jeśli "The 100" nie wciągnie was po kilku pierwszych odcinkach.
Ocena 8/10
--> ZWIASTUN <--
97 lat po nuklearnej wojnie, która zniszczyła cywilizację, 100 nieletnich przestępców zostaje wysłana na Ziemię aby sprawdzić, czy możliwa jest ponowna kolonizacja planety.
Tak w skrócie wygląda fabuła, a raczej jej początek.
Serial początkowo nie zachwyca, jednak z każdym odcinkiem ogląda się go z coraz większym zainteresowaniem i przyjemnością. Niezamieszkana przez tyle lat Ziemia zmieniła się znacznie - zdziczała, a fauna i flora rozrosła się i zmutowała. Tytułowa 100-tka ląduje na planecie porośniętej lasami, przypominającej wilgotną puszczę. Z czasem jednak, okazuje się, że nie są tam sami.
Odtwórcy ról nie należą do aktorskiej ekstraklasy, ale ogląda się ich całkiem przyjemnie, tym bardziej, że z odcinka na odcinek widać progres. Bardzo szybko zaczynamy się z nimi zaznajamiać i wczuwać w ich położenie. Oczywiście, jak w niemal każdym filmie czy serialu, będziemy mieć ulubieńców i postacie, którym życzyć będziemy śmierci. Jednak "The 100" świetnie pokazuje, że nie ma dobrych i złych, a o wszystkich naszych wyborach decyduje wiele czynników.
Scenografia według mnie jest na wysokim poziomie i nie mam się do czego przyczepić. Natura śliczna ale zarazem niepokojąca, dobra charakteryzacja i stroje - tym bardziej, jeśli odnieść to do Ziemian.
Nie tylko w grze aktorów, ale i całej produkcji widać tendencję zwyżkową. Wraz z kolejnymi odcinkami robi się ciekawiej, a sam serial jest robiony z coraz większą dokładnością i starannością. Drugi sezon pozytywnie mnie zaskoczył i oczarował, dlatego też nie mogę doczekać się kontynuacji.
Fabularnie widać kilka niedociągnięć, niektórym rozwiązaniom brak logiki, ale całościowy efekt jest naprawdę dobry.
Zdecydowanie warto zobaczyć - nawet jeśli "The 100" nie wciągnie was po kilku pierwszych odcinkach.
Ocena 8/10
--> ZWIASTUN <--
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Recenzja książki Dzielnica Obiecana
Dzielnica Obiecana - Paweł Majka
Paweł Majka umieścił akcję swojej książki w jednej z Krakowskich dzielnic, a mianowicie Nowej Hucie. Głównymi bohaterami całej powieści jest przyszywane rodzeństwo - Marcin i Ewa. Owa para mieszka w bunkrach należących do Federacji Schronów i zajmuje się zabawianiem ludzi wraz z trupą aktorów. Niestety, jak to często bywa, w pewnym momencie zostają zmuszeni do ucieczki ze schronów, a ich życie zmienia się w ułamku sekundy.
Zamysł przedni, z wykonaniem już ciut gorzej. Nie mówię tu, że Pan Majka jest pozbawiony talentu literackiego, nie twierdze, że książka jest zła ale poczułam się nieco rozczarowana przemierzając kolejne strony tej dość grubej księgi.
Chyba nie ma osoby, której przynajmniej nie zaciekawiłby Prolog. Według mnie jest to najlepsza i najciekawsza część książki. Za to duży plus, bo autor od początku potrafi wciągnąć czytelnika w swoją opowieść.
Cały postapokaliptyczny świat wykreowany przez P. Majkę bardzo mi odpowiada, a największą jego zaletą są jednomyślne ptaki. Ten pomysł to strzał w dziesiątkę. Od pierwszego zetknięcia z tymi stworzeniami kupiłam je w całości i byłam naprawdę miło zaskoczona. Wydaje mi się, że to jedne z najlepiej przemyślanych i ciekawych zwierząt pojawiających się w zmutowanym świecie UM2033.
Niestety później robi się już gorzej. Po kilkudziesięciu stronach, główny bohater - Marcin, zaczyna mi działać na nerwy. Mam ochotę potrząsnąć nim i powiedzieć, żeby się ogarnął, i nie był takim naiwniakiem. Ewa przez długi czas wydaje się dużo bardziej dojrzała i rozsądna od przyszywanego brata. Jednak ten stan nie trwa wiecznie i po pewnym czasie to ona zaczyna bardziej irytować. Wydaje mi się, że być może Paweł Majka pisał tę książkę dla ciut młodszych czytelników, którzy zapewne lepiej zrozumieliby tę dwójkę bohaterów - do mnie jednak oni nie przemawiają.
Kolejnym minusem jest rozciągnięta fabuła. Bohaterowie przemierzają Nową Hutę i niewielkie dystanse przez strasznie długi czas. Wszystko posuwa się mozolnie, choć nie brak tu wplatania pobocznych wątków i uzupełniania naszej wiedzy o postapokaliptycznym świecie i istniejących tu frakcjach.
Pozytywnie jednak odebrałam wątek Siedlara i jego zabawnej, komunistycznej przyjaciółki Ninel. W wielu przypadkach czułam się bardziej zainteresowana ich losami, niż życiem głównych bohaterów.
Jeśli chodzi o zakończenie książki to mam wrażenie, że autor chciał to zrobić jak najszybciej i jak najmniejszym kosztem. Po wielu stronach rozciąganych i przedłużanych wędrówek, po milionie powtórzeń słowa "Pożoga", dochodzi do nagłego przyspieszenia tempa, kilku kulminacyjnych momentów i... no właśnie, i książka się kończy.
Podsumowując: pozycja ta zasługuje na zapoznanie się z nią, nie tylko dlatego, że to pierwsza Polska książka z UM2033, ale również dlatego, że zawiera kilka ciekawych pomysłów. Jednak mimo wszystko nie ma co oczekiwać fajerwerków po lekturze tej książki. Jest to kolejna powieść osadzona w realiach stworzonych przez Glukhovskiego i mimo kilku zalet nie wybija się na tle całej twórczości związanej z Metro 2033.
Ocena: 6/10
wtorek, 14 kwietnia 2015
Recenzja książki Ciemne Tunele
Ciemne Tunele - Siergiej Antonow
O fabule słów kilka - na jednej z Moskiewskich stacji tworzona jest nowa, odporna na promieniowanie rasa. Anatolij, anarchista z Hulajpole zamierza powstrzymać eksperymenty, których celem jest stworzenie nowej broni.
Zacznę od plusów książki. Po pierwsze, Antonow świetnie przedstawił świat po apokalipsie i cudownie oddał klimat metra, znany z pierwowzoru Glukhovskiego. Drugą zaletą jest sam język, styl i szlif autora, który należy chyba do jednych z lepszych w Uniwersum.
Ciemne Tunele podzielone są na trzy części - pierwsza jest naprawdę dobra, wprowadza nas w fabułę i atmosferę podziemnych tuneli. W drugiej następuje jednak natłok wydarzeń, co niestety trochę przytłacza i oddala od głównego wątku. Momentami autor wprowadza niepotrzebne dłużyzny, co powoli nudzi i usypia. Ostatnia część trzyma niezły poziom, jednak w zakończeniu brak zaskoczenia, jakiegokolwiek zwrotu i pod koniec robi się przewidywalne.
Sami bohaterowie opowieści nie są specjalnie charakterystyczni i nie będą to postacie, które zapadną w pamięć na dłużej.
Podsumowując - powieść Siergieja Antonowa to pewien powrót do korzeni UM2033 i świetne przedstawienie motywu wędrówki, przemiany bohatera i jego wewnętrznych rozterek otoczone doskonałym klimatem. Jednak nie nastawiajmy się tu na wybitną fabułę i wartką akcję, a raczej opowieści z mrocznych, ciemnych tuneli.
Ocena 6/10
O fabule słów kilka - na jednej z Moskiewskich stacji tworzona jest nowa, odporna na promieniowanie rasa. Anatolij, anarchista z Hulajpole zamierza powstrzymać eksperymenty, których celem jest stworzenie nowej broni.
Zacznę od plusów książki. Po pierwsze, Antonow świetnie przedstawił świat po apokalipsie i cudownie oddał klimat metra, znany z pierwowzoru Glukhovskiego. Drugą zaletą jest sam język, styl i szlif autora, który należy chyba do jednych z lepszych w Uniwersum.
Ciemne Tunele podzielone są na trzy części - pierwsza jest naprawdę dobra, wprowadza nas w fabułę i atmosferę podziemnych tuneli. W drugiej następuje jednak natłok wydarzeń, co niestety trochę przytłacza i oddala od głównego wątku. Momentami autor wprowadza niepotrzebne dłużyzny, co powoli nudzi i usypia. Ostatnia część trzyma niezły poziom, jednak w zakończeniu brak zaskoczenia, jakiegokolwiek zwrotu i pod koniec robi się przewidywalne.
Sami bohaterowie opowieści nie są specjalnie charakterystyczni i nie będą to postacie, które zapadną w pamięć na dłużej.
Podsumowując - powieść Siergieja Antonowa to pewien powrót do korzeni UM2033 i świetne przedstawienie motywu wędrówki, przemiany bohatera i jego wewnętrznych rozterek otoczone doskonałym klimatem. Jednak nie nastawiajmy się tu na wybitną fabułę i wartką akcję, a raczej opowieści z mrocznych, ciemnych tuneli.
Ocena 6/10
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Castle Bravo
1 marca 1954 doszło do próbnej eksplozji ukrytej pod kryptonimem Castle Bravo, która odbyła się na atolu Bikini. Była to pierwsza eksplozja w ramiach operacji "Castle".
Detonacja miała na celu przetestowanie deuterku litu jako nowego paliwa termojądrowego.
Bomba użyta w tym teście otrzymała nazwę Shrimp (krewetka) i była najpotężniejszą bombą wodorową zdetonowaną przez USA.
Ognista kula powstała w wyniku detonacji bomby osiągnęła 5 km średnicy oraz 100 km wysokości. Chmurę wydać było z odległości 450 km, a siła wybuchu osiągnęła 15 megaton.
Detonacja Shrimp spowodowała katastrofę ekologiczną. Po wybuchu nastąpił opad radioaktywny co doprowadziło do skażenia najbliższych wysp. Cztery dni po teście Bravo, podjęto decyzję o ewakuacji całego atolu, jednak wiele osób uległo skażeniu i zaobserwowano u nich objawy choroby popromiennej.
Amerykanie wyciszyli całą sprawę jednak wyszła ona na jaw za sprawą załogi japońskiego kutra "Daigo Fukuryu Maru" (Piąty Szczęśliwy Smok). Łódź znajdowała się około 150 km od punktu zero i nie uniknęła radioaktywnego opadu. Załoga zapadła na chorobę popromienną i nadano jej status hibakusha.
Stany Zjednoczone wypłaciły odszkodowanie zarówno japońskiej załodze jak również mieszkańcom Wysp Marshalla.
poniedziałek, 30 marca 2015
Nuklearne wizytówki - Henri Becquerel
Henri Becquerel
Urodził się w rodzinie, która od pokoleń zajmowała się nauką. Studiował nauki ścisłe na Ecole Polytechnique, a w 1892 zajął stanowisko profesora fizyki, w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu.
W 1896, badając fluorescencję rud uranu, odkrył zjawisko radioaktywności. Za odkrycie to został uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie fizyki w 1903 r.
Od jego nazwiska pochodzi nazwa jednostki promieniotwórczości - Bekerel [Bq].
Urodził się w rodzinie, która od pokoleń zajmowała się nauką. Studiował nauki ścisłe na Ecole Polytechnique, a w 1892 zajął stanowisko profesora fizyki, w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu.
W 1896, badając fluorescencję rud uranu, odkrył zjawisko radioaktywności. Za odkrycie to został uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie fizyki w 1903 r.
Od jego nazwiska pochodzi nazwa jednostki promieniotwórczości - Bekerel [Bq].
piątek, 20 marca 2015
Recenzja serialu The Last Ship
The Last Ship
Serial opowiada o załodze bojowego statku marynarki wojennej U.S.S. Nathan James.
Cały świat został zaatakowany przez epidemię, większość populacji umiera. Na pokładzie niszczyciela znajduje się doktor Rachel Scott, która bada wirusa i stara się wynaleźć szczepionkę. Załoga robi wszystko, aby pomóc w tej misji.
Pomysł dobry - kilkuset marynarzy i naukowcy starają się uratować ludzkość - wszystko na pokładzie statku. Wykonanie jednak pozostawia wiele do życzenia.
Mamy jednak kilka minusów - jak chociażby gra aktorska, która pozostawia sporo do życzenia. Jednak to można wybaczyć. Najgorszy w tym wszystkim jest brak logiki w stworzeniu scenariusza do niektórych scen - odcinek 4 jest tu najlepszym przykładem.
Fabule momentami brak sensu, natomiast patosu mamy tu pod dostatkiem. Honorowi żołnierze, którzy zrobią dosłownie wszystko, aby misja zakończyła się powodzeniem, chwile zwątpienia, rozwiane przez podniosłe przemówienia kapitana. Patos jest wszechobecny.
Serial, w pewnym momencie staje się przewidywalny a załoga U.S.S. Nathan James jest w stanie poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami.
Niestety The Last Ship nie jest do końca przemyślany i realistyczny - momentami nawet podpada po sci-fi.
Wyprzedzę wasze pytania - jest wirus ale nie ma zombie. Ludzie umierają raz a porządnie.
Ogólne wrażenie po obejrzeniu całego sezonu - żołnierze są super, a najfajniejsi ci z USA...
Ocena 5/10
--> ZWIASTUN <--
Serial opowiada o załodze bojowego statku marynarki wojennej U.S.S. Nathan James.
Cały świat został zaatakowany przez epidemię, większość populacji umiera. Na pokładzie niszczyciela znajduje się doktor Rachel Scott, która bada wirusa i stara się wynaleźć szczepionkę. Załoga robi wszystko, aby pomóc w tej misji.
Pomysł dobry - kilkuset marynarzy i naukowcy starają się uratować ludzkość - wszystko na pokładzie statku. Wykonanie jednak pozostawia wiele do życzenia.
Mamy jednak kilka minusów - jak chociażby gra aktorska, która pozostawia sporo do życzenia. Jednak to można wybaczyć. Najgorszy w tym wszystkim jest brak logiki w stworzeniu scenariusza do niektórych scen - odcinek 4 jest tu najlepszym przykładem.
Fabule momentami brak sensu, natomiast patosu mamy tu pod dostatkiem. Honorowi żołnierze, którzy zrobią dosłownie wszystko, aby misja zakończyła się powodzeniem, chwile zwątpienia, rozwiane przez podniosłe przemówienia kapitana. Patos jest wszechobecny.
Serial, w pewnym momencie staje się przewidywalny a załoga U.S.S. Nathan James jest w stanie poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami.
Niestety The Last Ship nie jest do końca przemyślany i realistyczny - momentami nawet podpada po sci-fi.
Wyprzedzę wasze pytania - jest wirus ale nie ma zombie. Ludzie umierają raz a porządnie.
Ogólne wrażenie po obejrzeniu całego sezonu - żołnierze są super, a najfajniejsi ci z USA...
Ocena 5/10
--> ZWIASTUN <--
wtorek, 17 marca 2015
Nuklearne wizytówki - Wilhelm Roentgen
Wilhelm Roentgen
Studiował na Politechnice w Zurychu, gdzie w 1869 otrzymał tytuł doktora.
8 listopada 1895 roku odkrył nowy typ promieniowania - które nazywał promieniowaniem X. Promieniowanie rentgenowskie to rodzaj promieniowania elektromagnetycznego, które generuje się podczas wyhamowania elektronów.
Później promienie te zostały nazwane od jego nazwiska, jednak nazwa "promieniowanie X" używana jest przez większość krajów.
Za to odkrycie otrzymał w 1901 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki.
wtorek, 10 marca 2015
Recenzja książki Infekcja
Infekcja - Andrzej Wardziak
Wychwalany debiut, świetne recenzje, apokalipsa zombie a do tego akcja toczy się w moim rodzinnym mieście - pomyślałam, że muszę to przeczytać.
W Warszawie, w zastraszającym tempie rozprzestrzenia się infekcja, a grupka ocalałych walczy o przetrwanie.
Już pierwszą rzeczą, jaka mnie zniechęciła była właśnie owa grupa. Po pierwsze, ostatnio mam niefart do trafiania na książki z wieloma bohaterami - na to pozwolić sobie może George R.R. Martin, którego każda postać jest wyrazista i konkretna. W "Infekcji" trafiam jednak na zbiór stereotypowych i szablonowych bohaterów - policjant, młoda, wysportowana kobieta, natoletni fan ciężkich brzmień a nawet komandos [!].
Zombie atakują wszystkich, wszystko i bez przerwy - wszędzie krew, wnętrzności i piana z pyska - ale niestety chwile walk ludzie vs zombie nie podnoszą adrenaliny, są opisane sztywno i nie porywają.
Historia jest przewidywalna.
Język prosty - dla mnie zbyt prosty aby pozwolić sobie na błędy, które można spotkać w książce. Tym bardziej, zaskoczył mnie ten fakt, ponieważ czytałam "Infekcję" w wydaniu II poprawionym. Literówki, powtórzenia, braki w przecinkach i kilka innych problemów, na które można się natknąć, odciągają od samej treści.
Najgorsze jednak w książce, były dla mnie wstawki humorystyczne - gdzie słowo "humorystyczne" powinno być opatrzone wielkim cudzysłowiem. Nie wiem co autor miał w głowie, wrzucając w swoją opowieść dowcipne wstawki. Tym bardziej, że ani nie są one zbyt udane, a do tego kompletnie nie pasują do całej atmosfery 'grozy', którą pan Wardziak stara się utrzymać.
Niektóre zdania nie dość, że nie są zabawne to brzmią, tragikomicznie - "Zombie pofrunęło do tyłu, jakby dostało niewidzialną pięścią wielkości nowej lodówki LG, takiej z kostkarką do lodu." - Nie, to naprawdę nijak nie jest zabawne, nie pasuje do koncepcji ani gatunku.
Bohaterowie zachowują się nieracjonalnie, a dni w książce (cała akcja dzieje się w ciągu niecałych 3 dni) wydłużają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W ten sposób jeden z bohaterów jest w stanie wykonać niezliczoną ilość czynności w tym upicie się, pijacką drzemkę, próbę ucieczki na wieś i wiele innych w ciągu kilkunastu zaledwie godzin.
Podsumowując - był jakiś pomysł, ale mam wrażenie, że wydanie tego w druku to lekki falstart Andrzeja Wardziaka. Książkę należałoby dopracować, nie tylko pod względem fabuły ale przede wszystkim językowym.
Odważny, ale zbyt szybki debiut.
Ocena 5/10
Wychwalany debiut, świetne recenzje, apokalipsa zombie a do tego akcja toczy się w moim rodzinnym mieście - pomyślałam, że muszę to przeczytać.
W Warszawie, w zastraszającym tempie rozprzestrzenia się infekcja, a grupka ocalałych walczy o przetrwanie.
Już pierwszą rzeczą, jaka mnie zniechęciła była właśnie owa grupa. Po pierwsze, ostatnio mam niefart do trafiania na książki z wieloma bohaterami - na to pozwolić sobie może George R.R. Martin, którego każda postać jest wyrazista i konkretna. W "Infekcji" trafiam jednak na zbiór stereotypowych i szablonowych bohaterów - policjant, młoda, wysportowana kobieta, natoletni fan ciężkich brzmień a nawet komandos [!].
Zombie atakują wszystkich, wszystko i bez przerwy - wszędzie krew, wnętrzności i piana z pyska - ale niestety chwile walk ludzie vs zombie nie podnoszą adrenaliny, są opisane sztywno i nie porywają.
Historia jest przewidywalna.
Język prosty - dla mnie zbyt prosty aby pozwolić sobie na błędy, które można spotkać w książce. Tym bardziej, zaskoczył mnie ten fakt, ponieważ czytałam "Infekcję" w wydaniu II poprawionym. Literówki, powtórzenia, braki w przecinkach i kilka innych problemów, na które można się natknąć, odciągają od samej treści.
Najgorsze jednak w książce, były dla mnie wstawki humorystyczne - gdzie słowo "humorystyczne" powinno być opatrzone wielkim cudzysłowiem. Nie wiem co autor miał w głowie, wrzucając w swoją opowieść dowcipne wstawki. Tym bardziej, że ani nie są one zbyt udane, a do tego kompletnie nie pasują do całej atmosfery 'grozy', którą pan Wardziak stara się utrzymać.
Niektóre zdania nie dość, że nie są zabawne to brzmią, tragikomicznie - "Zombie pofrunęło do tyłu, jakby dostało niewidzialną pięścią wielkości nowej lodówki LG, takiej z kostkarką do lodu." - Nie, to naprawdę nijak nie jest zabawne, nie pasuje do koncepcji ani gatunku.
Bohaterowie zachowują się nieracjonalnie, a dni w książce (cała akcja dzieje się w ciągu niecałych 3 dni) wydłużają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W ten sposób jeden z bohaterów jest w stanie wykonać niezliczoną ilość czynności w tym upicie się, pijacką drzemkę, próbę ucieczki na wieś i wiele innych w ciągu kilkunastu zaledwie godzin.
Podsumowując - był jakiś pomysł, ale mam wrażenie, że wydanie tego w druku to lekki falstart Andrzeja Wardziaka. Książkę należałoby dopracować, nie tylko pod względem fabuły ale przede wszystkim językowym.
Odważny, ale zbyt szybki debiut.
Ocena 5/10
poniedziałek, 9 marca 2015
Recenzja filmu Snowpiercer: Arka Przyszłości
Snowpiercer: Arka przyszłości
Miałam obawy przed obejrzeniem tego filmu. Kiedy jeszcze działałam na "grzybie", to jeden z moich drogich kolegów recenzował ten film i mocno po nim pojechał. Komentarze zresztą również nie pozostawiły na nim suchej nitki.
Cóż, obawy potwierdziły się częściowo.
Fabuła jest dość prosta - pędzący po świecie pociąg, w którym mieszkają ludzie ocalali z zimowej apokalipsy. Niedobitki dzielą się na tych 'lepszych i bogatszych' i tych 'gorszych', co nie odpowiada tym drugim. Zamierzają podnieść bunt, przeciwstawiając się władzy i niesprawiedliwości.
Przestrzeń pociągu początkowo jest mroczna i klaustrofobiczna, wypełniają ją obdarci z godności ludzie, którzy wyglądają jakby byli transportowani do obozów pracy.
Kolejny raz mamy do czynienia z przekrojem przez różne klasy społeczne i problemy z tym związane.
Pod względem wizualnym film jest bardzo przyjemny a otoczkę uzupełnia dobra obsada aktorska. Myślę, że szczególne brawa należą się dla Tildy Swinton za drugoplanową rolę.
Efekty specjalne, scenografie poszczególnych wagonów i widoki za oknem w zupełności mnie zaspokoiły.
Jednak nie da się pominąć minusów, które ten film niesie za sobą. Zacznę od samego pociągu, w którym mieści się wszystko, łącznie z olbrzymim akwarium - nie, niestety nie przemawia to do mnie. Zbyt dużo tu fanstastyki.
Do tego ma się wrażenie, że ilość wagonów jest bliska nieskończoności i mimo dużego zróżnicowania, widz ma wrażenie, że bohaterowie nigdy nie dotrą do końca.
Wiele przedłużanych scen nie wpływa dobrze na płynność filmu.
W połowie przychodzi znudzenie i kryzys.
Film, równie dobrze, można by obejrzeć do połowy - już wtedy świetnie rozumiemy ogólne przesłanie a kolejne sceny poszczególnych wnętrz wagonów nie są konieczne.
Scena końcowa wywołała zdziwienie na mojej twarzy i cisnące się na usta pytanie - to po to tkwiłam 2 godziny przed ekranem?
Podsumowując - Snowpiercer dobrze utrzymuje surowy klimat arktycznej postapokalipsy, przedstawia ponurą wizję przyszłości ale z powodzeniem można byłoby go skrócić o połowę - nie tracąc nic na jakości czy fabule.
Ocena 5/10
--> ZWIASTUN <--
Miałam obawy przed obejrzeniem tego filmu. Kiedy jeszcze działałam na "grzybie", to jeden z moich drogich kolegów recenzował ten film i mocno po nim pojechał. Komentarze zresztą również nie pozostawiły na nim suchej nitki.
Cóż, obawy potwierdziły się częściowo.
Fabuła jest dość prosta - pędzący po świecie pociąg, w którym mieszkają ludzie ocalali z zimowej apokalipsy. Niedobitki dzielą się na tych 'lepszych i bogatszych' i tych 'gorszych', co nie odpowiada tym drugim. Zamierzają podnieść bunt, przeciwstawiając się władzy i niesprawiedliwości.
Przestrzeń pociągu początkowo jest mroczna i klaustrofobiczna, wypełniają ją obdarci z godności ludzie, którzy wyglądają jakby byli transportowani do obozów pracy.
Kolejny raz mamy do czynienia z przekrojem przez różne klasy społeczne i problemy z tym związane.
Pod względem wizualnym film jest bardzo przyjemny a otoczkę uzupełnia dobra obsada aktorska. Myślę, że szczególne brawa należą się dla Tildy Swinton za drugoplanową rolę.
Efekty specjalne, scenografie poszczególnych wagonów i widoki za oknem w zupełności mnie zaspokoiły.
Jednak nie da się pominąć minusów, które ten film niesie za sobą. Zacznę od samego pociągu, w którym mieści się wszystko, łącznie z olbrzymim akwarium - nie, niestety nie przemawia to do mnie. Zbyt dużo tu fanstastyki.
Do tego ma się wrażenie, że ilość wagonów jest bliska nieskończoności i mimo dużego zróżnicowania, widz ma wrażenie, że bohaterowie nigdy nie dotrą do końca.
Wiele przedłużanych scen nie wpływa dobrze na płynność filmu.
W połowie przychodzi znudzenie i kryzys.
Film, równie dobrze, można by obejrzeć do połowy - już wtedy świetnie rozumiemy ogólne przesłanie a kolejne sceny poszczególnych wnętrz wagonów nie są konieczne.
Scena końcowa wywołała zdziwienie na mojej twarzy i cisnące się na usta pytanie - to po to tkwiłam 2 godziny przed ekranem?
Podsumowując - Snowpiercer dobrze utrzymuje surowy klimat arktycznej postapokalipsy, przedstawia ponurą wizję przyszłości ale z powodzeniem można byłoby go skrócić o połowę - nie tracąc nic na jakości czy fabule.
Ocena 5/10
--> ZWIASTUN <--
niedziela, 8 marca 2015
Recenzja komiksu Ostanie Boże Narodzenie
Ostatnie Boże Narodzenie
Komiks inny, niż wszystkie opisywane dotychczas - no bo niby następuje zagłada, wybuchają bomby atomowe a popromienne deszcze i inne toksyny zamieniają ludzi w potwory. Jednak te wszystkie wydarzenia to tylko tło całej historii.
Komiks jest wypełniony humorem, bałwanek śpiewa piosenkę o apokalipsie a Święty Mikołaj kontynuuje tradycje świąt mimo końca świata.
Niestety na biegun północny docierają bandyci, którzy zabijają panią Mikołajową. Po tym wydarzeniu Mikołaj traci sens życia, próbuje skończyć ze sobą i wlewa w siebie hektolitry procentowych płynów.
Seria składa się z pięciu zaledwie 30 stronnicowych tomów. Historia jest zabawna, lekka a przy tym ciekawa. Rysunki są kolorowe i świetnie wykonane.
Myślę, że warto rozejrzeć się za tym tytułem z samej ciekawości, tym bardziej jeśli ktoś lubi lekkie, wypełnione niezłym humorem komiksy.
Ocena: 7/10
Komiks inny, niż wszystkie opisywane dotychczas - no bo niby następuje zagłada, wybuchają bomby atomowe a popromienne deszcze i inne toksyny zamieniają ludzi w potwory. Jednak te wszystkie wydarzenia to tylko tło całej historii.
Komiks jest wypełniony humorem, bałwanek śpiewa piosenkę o apokalipsie a Święty Mikołaj kontynuuje tradycje świąt mimo końca świata.
Niestety na biegun północny docierają bandyci, którzy zabijają panią Mikołajową. Po tym wydarzeniu Mikołaj traci sens życia, próbuje skończyć ze sobą i wlewa w siebie hektolitry procentowych płynów.
Seria składa się z pięciu zaledwie 30 stronnicowych tomów. Historia jest zabawna, lekka a przy tym ciekawa. Rysunki są kolorowe i świetnie wykonane.
Myślę, że warto rozejrzeć się za tym tytułem z samej ciekawości, tym bardziej jeśli ktoś lubi lekkie, wypełnione niezłym humorem komiksy.
Ocena: 7/10
Recenzja filmu [REC4]: Apokalipsa
[REC4]: Apokalipsa
Młoda dziennikarka Angela Vidal (którą znamy z części pierwszej) cudem przeżyła wydarzenia, do których doszło w jednej z barcelońskich kamienic. Zostaje ocalona przez wojsko i zabrana do ośrodka badawczego znajdującego się na pokładzie tankowca. Angela, wraz ze swoim wybawcą Guzman'em mają przejść kwarantannę.
Typowa dla tego typu filmów przewidywalna fabuła i kiepskie efekty specjalne niestety nie cieszą widza. Kolejny film, w którym uciekający przed hordą zombie, bohaterowie walczą o przeżycie jest rozczarowaniem. Dobrym pomysłem było zamknięcie wydarzeń na terenie statku, znajdującego się przez cały czas na morzu, jednak na tym skończyły się dobre pomysły twórców.
Cała historia jest powtarzalna, nie ma w niej nic zaskakującego a nawet szczypta humoru, którą jest oprószona nie pomaga w oglądaniu.
Film jest śmieszny, ale nie pod względem komediowym. Jest to niestety śmiech przez łzy, film wywiera uczucie politowania - jak można stworzyć coś takiego? Niestety, po wyjściu z kina czułam niesmak.
Uważam, że pieniądze zamiast na bilet należy wydać na coś, co przyniesie wam więcej szczęścia i zadowolenia.
Ocena 2/10
--> ZWIASTUN <--
Młoda dziennikarka Angela Vidal (którą znamy z części pierwszej) cudem przeżyła wydarzenia, do których doszło w jednej z barcelońskich kamienic. Zostaje ocalona przez wojsko i zabrana do ośrodka badawczego znajdującego się na pokładzie tankowca. Angela, wraz ze swoim wybawcą Guzman'em mają przejść kwarantannę.
Typowa dla tego typu filmów przewidywalna fabuła i kiepskie efekty specjalne niestety nie cieszą widza. Kolejny film, w którym uciekający przed hordą zombie, bohaterowie walczą o przeżycie jest rozczarowaniem. Dobrym pomysłem było zamknięcie wydarzeń na terenie statku, znajdującego się przez cały czas na morzu, jednak na tym skończyły się dobre pomysły twórców.
Cała historia jest powtarzalna, nie ma w niej nic zaskakującego a nawet szczypta humoru, którą jest oprószona nie pomaga w oglądaniu.
Film jest śmieszny, ale nie pod względem komediowym. Jest to niestety śmiech przez łzy, film wywiera uczucie politowania - jak można stworzyć coś takiego? Niestety, po wyjściu z kina czułam niesmak.
Uważam, że pieniądze zamiast na bilet należy wydać na coś, co przyniesie wam więcej szczęścia i zadowolenia.
Ocena 2/10
--> ZWIASTUN <--
Stanisław Pietrow
26 września 1983r. system "OKO" zaobserwował wystrzeloną w kierunku ZSRR rakietę balistyczną. O godzinie 00:04 w Centrum Wczesnego Ostrzegania Sił Powietrznych ZSRR zawyły syreny.
Pełniący wtedy służbę podpułkownik Pietrow powinien zawiadomić Krem o ataku, jednak nie zrobił tego. Stanisław Pietrow uważał, że wystrzelenie jednej rakiety jest irracjonalnym posunięciem, dlatego uznał, że alarm jest błędem systemu.
Nawet kiedy komputer ogłosił wystrzelenie czterech kolejnych rakiet, Pietrow postanowił złamać zasady. Gdyby postąpił inaczej i przekazał wiadomość na Kreml noc ta zakończłaby się atakiem nuklearnym ZSRR na USA.
Jak się okazało Pietrow miał rację i żadne rakiety nie zostały wystrzelone. Powodem wszczęcia alarmu przez system OKO było pechowe ustawienie satelit i odbicie promieni słonecznych, które zostało odebrane jako blask towarzyszący wystrzeleniu rakiety.
Początkowo wszczęto śledztwo i poddano go przesłuchaniom. Podpułkownik został odsunięty od służby. Wydarzenia te do 1998r. były trzymane w tajemnicy.
Stanisław Pietrow został uznany za bohatera i nagrodzony - w 2004 nagrodą World Citizen Award, następnie w 2006 uhonorowany przez ONZ. 17 lutego 2013 roku dostał również nagrodę Dresden-Preis.
czwartek, 26 lutego 2015
Recenzja serialu Z Nation
Z NATION
Grupa ocalałych eskortuje do laboratorium mężczyznę, który jako jedyny przeżył ugryzienie zombie, a wszystko to zawdzięcza szczepionce.
Serial początkowo wydaje się niskobudżetową amatorszczyzną, jednak wystarczy spędzić nad nim chwilkę by wczuć się w jego osobliwy klimat. Z Nation wypełnione jest czarnym humorem i sytuacyjnymi żarcikami. Bohaterowie są świetnie wykreowani a aktorstwo trzyma dobry poziom.
Wydaje się, że autorzy upchnęli do swego dzieła wszystkie pomysły, na jakie można wpaść myśląc o apokalipsie zombie. Nie sposób uznać to za minus, ponieważ dzięki temu nie mamy pojęcia czego spodziewać się po kolejnym odcinku. Cały czas jesteśmy zaskakiwani i rozśmieszani perypetiami bohaterów.
Scenografia i charakteryzacja - mimo, że nie należy do najlepszych - jest przekonywująca.
Podstawowym minusem są efekty specjalne - które są średniej jakości. Jeśli ktoś oczekuje silniejszych emocji i egzystencjalnych rozterek - tu tego nie znajdzie.
Z Nation jest kompletnie luźnym podejściem do tematyki zombie, czarną komedią i wybuchową mieszanką pomysłów.
Polecam każdemu, kto lubi takie motywy.
Ocena: 7/10
--> ZWIASTUN <--
Grupa ocalałych eskortuje do laboratorium mężczyznę, który jako jedyny przeżył ugryzienie zombie, a wszystko to zawdzięcza szczepionce.
Serial początkowo wydaje się niskobudżetową amatorszczyzną, jednak wystarczy spędzić nad nim chwilkę by wczuć się w jego osobliwy klimat. Z Nation wypełnione jest czarnym humorem i sytuacyjnymi żarcikami. Bohaterowie są świetnie wykreowani a aktorstwo trzyma dobry poziom.
Wydaje się, że autorzy upchnęli do swego dzieła wszystkie pomysły, na jakie można wpaść myśląc o apokalipsie zombie. Nie sposób uznać to za minus, ponieważ dzięki temu nie mamy pojęcia czego spodziewać się po kolejnym odcinku. Cały czas jesteśmy zaskakiwani i rozśmieszani perypetiami bohaterów.
Scenografia i charakteryzacja - mimo, że nie należy do najlepszych - jest przekonywująca.
Podstawowym minusem są efekty specjalne - które są średniej jakości. Jeśli ktoś oczekuje silniejszych emocji i egzystencjalnych rozterek - tu tego nie znajdzie.
Z Nation jest kompletnie luźnym podejściem do tematyki zombie, czarną komedią i wybuchową mieszanką pomysłów.
Polecam każdemu, kto lubi takie motywy.
Ocena: 7/10
--> ZWIASTUN <--
poniedziałek, 23 lutego 2015
Ivy King
Zdetonowana 16 listopada 1952 r. w ramach Operacji Ivy - ósmej serii amerykańskich testów broni jądrowej.
"King" była najpotężniejszą bombą atomową, opartą na reakcji rozszczepienia jądra atomowego, testowaną przez USA. Do wybuchu doszło nieopodal wyspy Runit należącej do atolu Eniwetok.
O godzinie 11:30 lokalnego czasu bombowiec zrzucił ładunek, a eksplozja osiągnęła siłę około 500 kiloton.
niedziela, 22 lutego 2015
Recenzja filmu Hell
HELL
Film zaczyna się całkiem nieźle, trójka ludzi jedzie samochodem przez spaloną słońcem pustynię, w którą zamienił się świat.
Słońce - będące dawniej źródłem życia, teraz zagraża wszelkiemu istnieniu. Okna samochodu zaklejone są kartonami i gazetami aby nie przepuszczać do środka zabójczych promieni. Wysoka temperatura jest nie do zniesienia a blask słońca razi po oczach, grożąc ślepotą.
Nie włożono tu zbyt wiele pracy i pieniędzy w pokazanie jałowej ziemi. Widzimy przejaskrawione i prześwietlone ujęcia oraz suche pola i lasy. Koncepcja skromna ale całkiem niezła.
Niestety z minuty na minutę film staje się coraz bardziej płaski, monotonny i najzwyczajniej nudny.
Bohaterowie są nijacy, kompletnie nie zapadają w pamięć - w tym momencie nie jestem w stanie nawet przytoczyć ich imion. Brak im charakteru, jakiś cech, które wyniosłyby ich z tłumu a do tego gra aktorska utrzymuje się na kiepskim poziomie.
Jedynym przesłaniem filmu jest to, że człowiek człowiekowi wilkiem i w czasach zagłady nie można nikomu ufać. Nad ludźmi zaczynają panować ich zwierzęce instynkty.
Porwanie i trzymanie jednej z bohaterek w niewoli miało chyba wzbudzać napięcię, jednak sceny są zbyt wydłużone i zwyczajnie zaczynają nudzić.
Hell to film w kolorach sepii, który jest kiepsko wykonany, brak w nim jakichkolwiek emocji, akcji i historii.
Warty obejrzenia? Niekoniecznie - chyba, że ktoś chce na swojej liście odhaczyć wszystkie filmy utrzymane w konwencji postapo.
Ocena 4/10
--> ZWIASTUN <--
Film zaczyna się całkiem nieźle, trójka ludzi jedzie samochodem przez spaloną słońcem pustynię, w którą zamienił się świat.
Słońce - będące dawniej źródłem życia, teraz zagraża wszelkiemu istnieniu. Okna samochodu zaklejone są kartonami i gazetami aby nie przepuszczać do środka zabójczych promieni. Wysoka temperatura jest nie do zniesienia a blask słońca razi po oczach, grożąc ślepotą.
Nie włożono tu zbyt wiele pracy i pieniędzy w pokazanie jałowej ziemi. Widzimy przejaskrawione i prześwietlone ujęcia oraz suche pola i lasy. Koncepcja skromna ale całkiem niezła.
Niestety z minuty na minutę film staje się coraz bardziej płaski, monotonny i najzwyczajniej nudny.
Bohaterowie są nijacy, kompletnie nie zapadają w pamięć - w tym momencie nie jestem w stanie nawet przytoczyć ich imion. Brak im charakteru, jakiś cech, które wyniosłyby ich z tłumu a do tego gra aktorska utrzymuje się na kiepskim poziomie.
Jedynym przesłaniem filmu jest to, że człowiek człowiekowi wilkiem i w czasach zagłady nie można nikomu ufać. Nad ludźmi zaczynają panować ich zwierzęce instynkty.
Porwanie i trzymanie jednej z bohaterek w niewoli miało chyba wzbudzać napięcię, jednak sceny są zbyt wydłużone i zwyczajnie zaczynają nudzić.
Hell to film w kolorach sepii, który jest kiepsko wykonany, brak w nim jakichkolwiek emocji, akcji i historii.
Warty obejrzenia? Niekoniecznie - chyba, że ktoś chce na swojej liście odhaczyć wszystkie filmy utrzymane w konwencji postapo.
Ocena 4/10
--> ZWIASTUN <--
piątek, 20 lutego 2015
Ivy Mike - pierwsza bomba wodorowa
Ivy Mike
1 listopada 1952 roku, na atolu Enewetak eksplodowała pierwsza bomba wodorowa. Była to pierwsza eksplozja przeprowadzona w ramach Operacji Ivy.
Stworzenie ładunku termojądrowego umożliwił duet - matematyk Stanisław Ulam obraz fizyk Edward Teller.
Próba odbyła się o 7:15 na atolu Eniwetok (archipelag Wysp Marshalla) a bomba osiągnęła moc 10 megaton. Kula ognia miała ponad 5 kilometrów szerokości a grzyb atomowy osiągnął wysokość 37 kilometrów.
Wyspa Elugelap, na której umieszczono ładunek zniknęła a jej miejsce zajął olbrzymi krater. Siła wybuchu ponad 700 razy przewyższyła moc bomby zrzuconej na Hiroszimę.
Krater został przykryty betonową kopułą, pod którą zgromadzono radioaktywne pozostałości. Na atolu Eniwetok przeprowadzono łącznie 43 próby z bronią nuklearną.
W latach 1977-1980 Amerykanie oczyścili atol i pozwolono ludności na powrót, jednak po pojawieniu się objawów choroby popromiennej dokonano częściowej ewakuacji.
czwartek, 19 lutego 2015
Recenzja książki Łabędzi Śpiew
Na początku kilka słów o fabule.
Książka opowiada historię kilku bohaterów, którzy doczekali się atomowej zagłady. Uciekają z ruin w poszukiwaniu innych ocalałych i lepszego miejsca do życia.
Musze przyznać, że jeśli chodzi o przedstawienie niepokojącego i zniszczonego - postapokaliptycznego świata - autor poradził sobie wyśmienicie. Opisy pobudzają wyobraźnię i świetnie oddają to, co każdy z nas myśli o świecie po atomowej zagładzie.
Pod tym względem książka jest świetna i fani klimatów postapo na pewno to zauważą.
Podstawowym minusem, który mnie mocno uderzył i sprowadził na ziemię są bohaterowie. Jest to zbiór stereotypów, które często wykorzystywane są w popkulturze. Są nijacy, przewidywalni i szablonowi.
Oczywiście mamy typowy podział na złych i dobrych. Na tych, których lubimy i tych, którym chętnie wbilibyśmy nóż w plecy. Jest to jednak wybór narzucony nam przez autora, ponieważ bohaterowie sami z siebie nie wywołują w czytelniku zbyt wiele emocji. Wiemy co myślą, jak postąpią i od początku - niczym prowadzeni za rękę - wiemy kogo potępiać a kogo wynosić na piedestał.
Osobiście drażnią mnie również elementy magiczne - demony, nadnaturalne moce czy chociażby magiczny pierścień.
Mimo wszystko, książkę można uznać za naprawdę dobrą w swoim gatunku. Autor świetnie przedstawia wizję zmiażdżonego przez atomowe wybuchy świata. Historia nas wciąga i utrzymuje w ciągłym napięciu. Czekamy, żeby zobaczyć co przyniesie jutro i jak potoczy się historia bohaterów.
Odnajdziemy tu również typowe dla literatury postapokaliptycznej wartości moralne i wzory ludzkich postaw wobec zła, beznadziei i okrucieństwa.
Ci, którzy poszukują dobrego, mocnego kawałka postapokaliptyki na pewno znajdą to wszystko w "Łabędzim Śpiewie", więc mimo wad warto sięgnąć po ten tytuł.
Ocena 7/10
środa, 18 lutego 2015
Broken Arrow (złamana strzała) czyli jak zgubiono bomby atomowe
W amerykańskiej armii termin Broken Arrow określa incydent związany z bronią jądrową.
Pewnie trudno w to uwierzyć ale na świecie nie raz doszło do zgubienia bomby atomowej.
Rok 1950 - Kolumbia Brytyjska. Samolot B-36 Peacmaker miał wykonać symulowany atak. Niestety w pewnym momencie 3 z 6 silników przestały działać i samolot nie był w stanie utrzymać się w powietrzu. Załoga opuściła maszynę na spadochronach. Na pokładzie jednak znajdowała się bomba jądrowa Mark 4, na szczęście nie była uzbrojona.
Katastrofę i jej miejsce utrzymywano przez wiele lat w tajemnicy.
Kolejny incydent wydarzył się w 1958 roku w Karolinie Południowej. Nawigator, Bruce Kulka, miał sprawdzić rzekomy problem z zaczepieniem bomby. Niestety podczas usuwania problemu pociągnął za uchwyt odpowiadający za awaryjny zrzut bomby.
Ładunek Mark 6, ważący 4 tony wylądował w miejscowości Mars Bluff. Na szczęście nikt nie zginął, ponieważ bomba nie była uzbrojona.
W tym samym roku doszło do zderzenia bombowca z myśliwcem F-68. Poważnie uszkodzony bombowiec zdołał wylądować awaryjnie po pozbyciu się, ważącej ponad 3 tony, bomby. Piloci zrzucili ładunek do oceanu.
Jednak jednym z najgłośniejszych i najpoważniejszych zdarzeń związanych z bronią jądrową jest katastrofa lotnicza pod Palomares z 1966 roku.
17 stycznia 1966 r kiedy bombowiec B-52 był w trakcie manewru tankowania z latającej cysterny KC-135 doszło do wypadku. Podajnik paliwa wbił się w bok bombowca powodując zapłon i przełamanie kadłuba. Załoga tankowca zginęła. Jednak czwórka z siedmioosobowej załogi bombowca zdołała katapultować się z samolotu.
W trakcie spadania B-52 mocowania bomb termojądrowych MK28FI zerwały się. Automatyczny system, zainstalowany w nieuzbrojonych bombach, otworzył spadochrony hamujące. 3 ładunki opadły w pobliżu wioski Palomares (Hiszpania) gdzie doszło do eksplozji konwencjonalnego ładunku wybuchowego i materiał radioaktywny wydostał się na zewnątrz.
Radioaktywny pluton został rozrzucony po okolicy a czwarta z bomb spadła do morza. Trzy bomby udało się znaleźć i zneutralizować, jednak ostatniej, która zatonęła w morzu, nigdy nie znaleziono.
W styczniu 1968 r. obok osady Thule (Grenlandia) rozbił się bombowiec B-52. Bomby przekoziołkowały po lodowcu, doszło do eksplozji konwencjonalnych ładunków co spowodowało radioaktywne skażenie lodowca.
Skutki tego wypadku były poważne, co najmniej czterech mieszkańców zapadło na chorobę popromienną. Po wielu latach okazało się również, że znaleziono tylko 3 z 4 bomb.
Wymienione wyżej zdarzenia z bronią atomową, nie są wszystkimi znanymi w naszej historii.
Oczywiście trudno określić łączną liczbę zagubionych głowic nuklearnych. Oficjalnie Rosjanie zgubili 8 głowic, a Ministerstwo Obrony Stanów Zjednoczonych potwierdziło zaginięcie 11 bomb atomowych.
Pewnie trudno w to uwierzyć ale na świecie nie raz doszło do zgubienia bomby atomowej.
Rok 1950 - Kolumbia Brytyjska. Samolot B-36 Peacmaker miał wykonać symulowany atak. Niestety w pewnym momencie 3 z 6 silników przestały działać i samolot nie był w stanie utrzymać się w powietrzu. Załoga opuściła maszynę na spadochronach. Na pokładzie jednak znajdowała się bomba jądrowa Mark 4, na szczęście nie była uzbrojona.
Katastrofę i jej miejsce utrzymywano przez wiele lat w tajemnicy.
Kolejny incydent wydarzył się w 1958 roku w Karolinie Południowej. Nawigator, Bruce Kulka, miał sprawdzić rzekomy problem z zaczepieniem bomby. Niestety podczas usuwania problemu pociągnął za uchwyt odpowiadający za awaryjny zrzut bomby.
Ładunek Mark 6, ważący 4 tony wylądował w miejscowości Mars Bluff. Na szczęście nikt nie zginął, ponieważ bomba nie była uzbrojona.
W tym samym roku doszło do zderzenia bombowca z myśliwcem F-68. Poważnie uszkodzony bombowiec zdołał wylądować awaryjnie po pozbyciu się, ważącej ponad 3 tony, bomby. Piloci zrzucili ładunek do oceanu.
Jednak jednym z najgłośniejszych i najpoważniejszych zdarzeń związanych z bronią jądrową jest katastrofa lotnicza pod Palomares z 1966 roku.
17 stycznia 1966 r kiedy bombowiec B-52 był w trakcie manewru tankowania z latającej cysterny KC-135 doszło do wypadku. Podajnik paliwa wbił się w bok bombowca powodując zapłon i przełamanie kadłuba. Załoga tankowca zginęła. Jednak czwórka z siedmioosobowej załogi bombowca zdołała katapultować się z samolotu.
W trakcie spadania B-52 mocowania bomb termojądrowych MK28FI zerwały się. Automatyczny system, zainstalowany w nieuzbrojonych bombach, otworzył spadochrony hamujące. 3 ładunki opadły w pobliżu wioski Palomares (Hiszpania) gdzie doszło do eksplozji konwencjonalnego ładunku wybuchowego i materiał radioaktywny wydostał się na zewnątrz.
Radioaktywny pluton został rozrzucony po okolicy a czwarta z bomb spadła do morza. Trzy bomby udało się znaleźć i zneutralizować, jednak ostatniej, która zatonęła w morzu, nigdy nie znaleziono.
W styczniu 1968 r. obok osady Thule (Grenlandia) rozbił się bombowiec B-52. Bomby przekoziołkowały po lodowcu, doszło do eksplozji konwencjonalnych ładunków co spowodowało radioaktywne skażenie lodowca.
Skutki tego wypadku były poważne, co najmniej czterech mieszkańców zapadło na chorobę popromienną. Po wielu latach okazało się również, że znaleziono tylko 3 z 4 bomb.
Wymienione wyżej zdarzenia z bronią atomową, nie są wszystkimi znanymi w naszej historii.
Oczywiście trudno określić łączną liczbę zagubionych głowic nuklearnych. Oficjalnie Rosjanie zgubili 8 głowic, a Ministerstwo Obrony Stanów Zjednoczonych potwierdziło zaginięcie 11 bomb atomowych.
poniedziałek, 16 lutego 2015
Recenzja filmu Wall-e
Ziemia tonie w odpadach i od lat nie jest zamieszkała przez ludzi.
Rolą tytułowego robota (WALL-E - Wysypiskowy Automat Likwidująco Lewarujący E klasa) jest uprzątnięcie planety z zalegających na niej śmieci.
W pewnym momencie na Ziemię trafia drugi tajemniczy robot - EVA - poszukujący tutaj flory.
Film - jak na produkcję Disneya - jest nietypowy. Mało w nim dialogów, ale mimo tego jest zrozumiały dla każdego. Porusza istotny temat - niszczenie naszej planety.
Ludzie, którzy o dziwo pojawiają się dopiero w drugiej połowie filmu, są otyli, pozbawieni własnego zdania i kompletnie uzależnieni od techniki.
"Wall-e" bawi i uczy ludzi w każdym wieku. Nie brak mu elementów komedii, romansu i dramatu - co czyni go ciekawym i wyjątkowym do samego końca.
Dodatkowo trzeba podkreślić, że wykonany jest z dbałością o szczegóły, animacja i efekty są kosmiczne a do tego towarzyszy nam nastrojowa ścieżka dźwiękowa.
Film poruszy emocje każdego widza, nakłoni do śmiechu a także sprawi, że zakręci nam się łezka w oku.
W moim odczuciu to jedna z najlepszych animacji ostatnich lat.
Polecam dzieciom, młodzieży a również tym starszym - film na pewno choć na chwilę skłoni do przemyśleń.
Ocena 10/10
--> ZWIASTUN <--
niedziela, 15 lutego 2015
Scenariusze Końca Świata - Wybuchy na Słońcu i burze magnetyczne
Scenariusze Końca Świata - Wybuchy na Słońcu i burze magnetyczne
Najpierw kilka słów o tym, czym właściwie są owe wybuchy. To nic więcej jak emisja promieniowania radiowego, która swoje źródło ma w rozbłyskach i zachodzących na Słońcu erupcjach. Towarzyszy temu powstanie zmiennych pól magnetycznych a fale radiowe docierają nawet do Ziemi.
Co jakiś czas na słońcu pojawiają się burze słoneczne oraz wybuchy, które mogą być groźne dla naszej cywilizacji. Silna burza radiacyjna mogłaby zniszczyć urządzenia funkcjonujące na Ziemi i odciąć nas od prądu na wiele lat.
Na razie burze magnetyczne wpływają nieznacznie jedynie na działanie satelitów, ale mogłoby być o wiele gorzej, gdyby powtórzyły się wydarzenia z 1859r.
1-2 września 1859r. zarejestrowano burzę magnetyczną której skutkiem była awaria sieci telegraficznych i liczne pożary. Pojawiła się również zorza polarna widoczna niemal na całym świecie, która sprawiła, że nocą było widno.
Podobne ale mniej intensywne zaburzenia wystąpiły w latach 1921 i 1960 zakłócając odbiór transmisji i audycji radiowych na całym świecie.
Natomiast 13 marca 1989r. burza magnetyczna spowodowała wyłączenie sieci energetycznej w Quebec - awaria trwająca 9 godzin uniemożliwiła korzystanie z energii elektrycznej 6 milionom mieszkańców.
Naukowcy uważają, że burza podobna do tej z 1859r. dzisiaj mogłaby doprowadzić do zniszczenia niemal całej sieci energetycznej na świecie, co spowodowało by globalną katastrofę.
Recenzja filmu Resident Evil 2: Apokalipsa
Resident Evil 2: Apokalipsa [ang. Resident Evil: Apocalypse]
Druga część filmu nakręcona w oparciu o kultową serię gier komputerowych.
Akcja zaczyna się przebudzeniem Alice - co jednocześnie jest zakończeniem części pierwszej.
W centrum miasta niewielka grupa ludzi walczy z zombie o przetrwanie.
W tej części twórcy zaserwowali nam zdecydowanie kino akcji, w którym przeważają wybuchy i strzelaniny. Druga część jest naładowana świetnymi efektami specjalnymi. Fabuła dostatecznie trzyma widza w napięciu.
Pod tym względem nie ma się do czego przyczepić - gra aktorska również jest na dobrym poziomie.
Niestety film posiada również minusy, jak chociażby scena z "Nemezis" czy Alice wskakująca na motorze do kościoła.
Mimo wszystko Resident Evil Apokalipsa prezentuje się całkiem nieźle i powinna spodobać się zarówno fanom gier komputerowych jak również miłośnikom kina akcji.
Ocena: 7/10
--> ZWIASTUN <--
Druga część filmu nakręcona w oparciu o kultową serię gier komputerowych.
Akcja zaczyna się przebudzeniem Alice - co jednocześnie jest zakończeniem części pierwszej.
W centrum miasta niewielka grupa ludzi walczy z zombie o przetrwanie.
W tej części twórcy zaserwowali nam zdecydowanie kino akcji, w którym przeważają wybuchy i strzelaniny. Druga część jest naładowana świetnymi efektami specjalnymi. Fabuła dostatecznie trzyma widza w napięciu.
Pod tym względem nie ma się do czego przyczepić - gra aktorska również jest na dobrym poziomie.
Niestety film posiada również minusy, jak chociażby scena z "Nemezis" czy Alice wskakująca na motorze do kościoła.
Mimo wszystko Resident Evil Apokalipsa prezentuje się całkiem nieźle i powinna spodobać się zarówno fanom gier komputerowych jak również miłośnikom kina akcji.
Ocena: 7/10
--> ZWIASTUN <--
środa, 11 lutego 2015
Recenzja filmu Filozofowie
FILOZOFOWIE (ang. The Philosophers)
Film opowiada o grupie uczniów filozofii, którzy na ostatnich zajęciach zostają poddani testowi. Każdy z nich losuje swój zawód oraz pewne cechy charakterystyczne - ten zestaw ma stanowić podstawę dokonywanych przez nich wyborów.
Zadaniem jest przetrwanie nuklearnej zagłady. Uczniowie mają spośród siebie wybrać grupę, która ma największe szansę na przetrwanie i odbudowanie cywilizacji - wybrańcy zamieszkają w bunkrze.
Filozofowie za pomocą logiki i zdobytej wiedzy mają zadecydować kto powinien przeżyć zagładę. Film porusza sfery moralne i etyczne każdego z nas - bo jak zdecydować kogo skazać na śmierć a komu dać szansę na przeżycie? Grupa nastolatków ma wybrać między sprzedawcą win a stolarzem i określić, które z żyć jest więcej warte.
Pomysł na scenariusz jest świetny a test ciekawy i zmusza widza do refleksji i podjęcia własnych wyborów. Scenografia jest piękna a efekty specjalne są na wysokim poziomie. Cała historia opiera się na rozmyślaniach - tytuł zobowiązuje - ale w żaden sposób nie nudzi.
Jedynym rozczarowaniem jest końcówka, która pokazuje kompletnie nieistotne rzeczy, spłyca cały wydźwięk filmu i czyni go typowo amerykańskim.
Ocena: 7/10 jednak mogę szczerze powiedzieć, że film mnie oczarował.
Film opowiada o grupie uczniów filozofii, którzy na ostatnich zajęciach zostają poddani testowi. Każdy z nich losuje swój zawód oraz pewne cechy charakterystyczne - ten zestaw ma stanowić podstawę dokonywanych przez nich wyborów.
Zadaniem jest przetrwanie nuklearnej zagłady. Uczniowie mają spośród siebie wybrać grupę, która ma największe szansę na przetrwanie i odbudowanie cywilizacji - wybrańcy zamieszkają w bunkrze.
Filozofowie za pomocą logiki i zdobytej wiedzy mają zadecydować kto powinien przeżyć zagładę. Film porusza sfery moralne i etyczne każdego z nas - bo jak zdecydować kogo skazać na śmierć a komu dać szansę na przeżycie? Grupa nastolatków ma wybrać między sprzedawcą win a stolarzem i określić, które z żyć jest więcej warte.
Pomysł na scenariusz jest świetny a test ciekawy i zmusza widza do refleksji i podjęcia własnych wyborów. Scenografia jest piękna a efekty specjalne są na wysokim poziomie. Cała historia opiera się na rozmyślaniach - tytuł zobowiązuje - ale w żaden sposób nie nudzi.
Jedynym rozczarowaniem jest końcówka, która pokazuje kompletnie nieistotne rzeczy, spłyca cały wydźwięk filmu i czyni go typowo amerykańskim.
Ocena: 7/10 jednak mogę szczerze powiedzieć, że film mnie oczarował.
wtorek, 10 lutego 2015
Recenzja filmu 9
9
Główny bohater, szmaciana laleczka z tytułowym numerem 9, budzi się w post-apokaliptycznym świecie. Nie pamięta skąd się wziął, ani co wydarzyło się na ziemi. Jednak wszystko wskazuje na to, że ludzie już nie istnieją a planeta została zniszczona na skutek ich wojny z maszynami.
Zniszczona metropolia, ruiny, które przemierza nasz bohater świetnie oddają klimat, są wykonane z dbałością i napawają niepokojem. Film pod względem animacji trzyma naprawdę wysoki poziom.
Szmaciane laleczki skrywają w sobie wiele ludzkich cech, czasem typowo stereotypowych. Twórcy, za pomocą fabuły, starają się nam przekazać, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła i niekontrolowany postęp może zaprowadzić nas do zagłady.
Pod względem wizualnym film naprawdę urzeka, jest bogaty w wizję i wyobraźnię. Cudownie oddaje klimat cmentarzyska ludzkości. Fabuła jest dosyć prosta acz ciekawa i posiada przesłanie.
Myślę, że "9" powinien przynajmniej zaciekawić każdego fana post-apo.
Ocena 7/10--> ZWIASTUN <--
niedziela, 8 lutego 2015
Hibakusha
Jest to określenie osoby, która była ofiarą ataku na Hiroszimę lub Nagasaki a dosłownie znaczy "ludzie dotknięci eksplozją".
Aby osoba mogła uzyskać miano hibakusha musiała spełnić jeden z warunków:
1. Przebywała w promieniu kilku kilometrów od hipocentrum w momencie wybuchu bomby
2. Przebywała w promieniu 2 kilometrów od hipocentrum w ciągu kilku tygodni od zrzucenia bomby
3. Znalazła się w strefie opadu promieniotwórczego
4. Była dzieckiem, którego matka spełniała jeden z tych warunków.
Hibkusha otrzymują comiesięczny zasiłek a część z nich jest uprawniona do specjalnego datku w związku z chorobami, które są następstwem napromieniowania. Co roku - w rocznicę zrzucenia bomb - imiona zmarłych ofiar dopisywane są do cenotafów znajdujących się w Hiroszimie i Nagasaki.
4 stycznia 2010 roku zmarł Tsutomu Yamaguchi, który przeżył wybuch obydwu bomb atomowych zrzuconych na Japonię w 1945 r. i otrzymał status podwójnego hibakusha. Yamaguchi 6 sierpnia był w Hiroszimie służbowo, po wybuchu bomby Little Boy doznał poparzeń i uszkodzenia słuchu. Następnego dnia powrócił do rodzinnego Nagasaki, gdzie 9 sierpnia przeżył drugą eksplozję. Napisał książkę o swoich przeżyciach. Był członkiem ruchu antynuklearnego.
W 2009 roku zachorował na nowotwór żołądka, który doprowadził do jego śmierci rok później - 4 stycznia.
sobota, 7 lutego 2015
Nagasaki
Cesarz Japonii i dowództwo w Tokio po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie nadal nie podjęli decyzji o kapitulacji.
9 sierpnia 1945 r. Amerykanie zdecydowali się na kolejny nalot. Start samolotu B-29 odbył się o 3:47 a na jego pokładzie znajdowała się plutonowa bomba "Fat Man" o wadze przekraczającej 4,5 tony. Początkowym celem Amerykanów było Japońskie miasto Kokura, ale z powodu kiepskich warunków atmosferycznych cel ataku został zmieniony.
O 11:02 w Nagasaki nastąpiła eksplozja ładunku z siłą 22 kiloton. Miasto zostało zniszczone w promieniu ponad 1,5 km a wybuch zabił ponad 40 tysięcy ludzi. Kolejne tysiące zmarły z powodu oparzeń i w skutek choroby popromiennej.
piątek, 6 lutego 2015
Komiks DUEL - Roman Surżenko
czwartek, 5 lutego 2015
Recenzja komiksu Hombre
Od jakiegoś czasu świat chylił się ku upadkowi, ale przysłowiowym gwoździem do trumny stało się odłączenie energii elektrycznej. Miasta zamarły, nastąpiły kradzieże i ogólne szaleństwo. Ludzie się zmienili, zatracili swą moralność i żyją teraz na ziemi pozbawionej podstawowych praw.
Tak wygląda świat, w którym przyszło żyć naszemu bohaterowi. Codziennie musi radzić sobie z trudnościami zwykłej egzystencji, walczyć o przetrwanie z okrucieństwem, które zalało wszystko.
Kolejny tytuł pokazujący zezwierzęcenie ludzi, to ile jesteśmy w stanie poświęcić aby przeżyć oraz jak pierwotne instynkty biorą górę nad etyką i moralnością.
Scenariusz jest ciekawy, opowiadane historie wciągają i ukazują ludzkie emocje, obawy i nadzieje.
Pod względem graficznym komiks również stoi na wysokim poziomie. Brudne ilustracje podkreślają wydźwięk całej opowieści.
Hombre to twardziel jakich mało, który zawsze ma łeb na karku.
Podstawowym minusem jest nikły klimat postapo - który niby czai się ciągle w tle ale nie wysuwa się na pierwszy plan. Historie są krótkie i treściwe ale przez to dość szybko przemijają w naszej głowie.
Przez cały czas panuje pewna monotonnia, opowieści są podobne. Walka ze złem i chęć przeżycia to główne motywy - do tego bohater wciąż zgrywa niesamowitego twardziela.
Warto sprawdzić, zajrzeć i przeczytać ale nie uważam tego za obowiązkową lekturę.
Ocena: 6/10
środa, 4 lutego 2015
Hiroszima
6 sierpnia 1945r. o godzinie 2:45 z wyspy Tinian wystartował bombowiec B-29 Superfortress zwany "Enola Gay". Na jego pokładzie znajdowała się tylko jedna bomba, ważąca ponad 4000kg.
O godzinie 8:15 Thomas Ferebee zlokalizował cel - most Aioi na rzece Ota i kilkanaście sekund później bomba - zwana "Little Boy" poszybowała w dół.
Wybuch nastąpił o 8:16, na wysokości ponad 500m nad szpitalem Shima. Bomba eksplodowała z oślepiającym błyskiem. Wszystko w promieniu 300-400m zostało stopione. Fala uderzeniowa zmiotła wszystko w promieniu ponad dwóch kilometrów. Wybuch miał siłę 16 kiloton a grzyb powstały nad miastem osiągnął wysokość kilkunastu kilometrów.
Bomba w jednej chwili zabiła ponad 70 tysięcy mieszkańców Hiroszimy a wiele osób zmarło później w skutek poparzeń i choroby popromiennej.
Był to pierwszy przypadek użycia broni atomowej przeciwko ludności.
O godzinie 8:15 Thomas Ferebee zlokalizował cel - most Aioi na rzece Ota i kilkanaście sekund później bomba - zwana "Little Boy" poszybowała w dół.
Wybuch nastąpił o 8:16, na wysokości ponad 500m nad szpitalem Shima. Bomba eksplodowała z oślepiającym błyskiem. Wszystko w promieniu 300-400m zostało stopione. Fala uderzeniowa zmiotła wszystko w promieniu ponad dwóch kilometrów. Wybuch miał siłę 16 kiloton a grzyb powstały nad miastem osiągnął wysokość kilkunastu kilometrów.
Bomba w jednej chwili zabiła ponad 70 tysięcy mieszkańców Hiroszimy a wiele osób zmarło później w skutek poparzeń i choroby popromiennej.
Był to pierwszy przypadek użycia broni atomowej przeciwko ludności.
niedziela, 1 lutego 2015
Rodzaje broni nuklearnej cz. 4. - Bomba zasalająca
Bomba ta w swojej osłonie zawiera pierwiastki, które po wzbudzeniu dają izotopy radioaktywne o stosunkowo krótkim czasie rozpadu.
Głównym celem tych bomb jest czasowe skażenie terenu, które czyni go niezdatnym do zasiedlenia.
Dla różnych czasów skażenia wykorzystuje się różne pierwiastki:
Kobalt - 5,26 lat
Złoto - 2,7 dnia
Tantal - 115 dni
Cynk - 244 dni
Dotychczas odbył się tylko jeden test bomby zawierającej ładunek kobaltu - wykonany przez Brytyjczyków. Eksperyment jednak uznano za nieudany i nie powtórzono go.
sobota, 31 stycznia 2015
Rodzaje broni (nie)nuklearnej - Brudna bomba
Zacznę od tego, że brudna bomba nie jest bombą atomową - jej eksplozja nie tworzy reakcji łańcuchowej - ale jest ściśle związana z promieniowaniem i bronią nuklearną (choć sama nią nie jest).
Celem brudnej bomby jest napromieniowanie danego terenu poprzez rozsianie materiału radioaktywnego.
Promieniotwórcze zanieczyszczenie wyklucza z życia skażony teren.
Największe zagrożenie związane z tą bronią możemy odczuwać ze strony terrorystów. Pozyskanie materiałów potrzebnych do budowy bomby nie jest zbyt trudne - niestety izotopy radioaktywne są kiepsko chronione.
Skonstruowanie brudnej bomby również nie wiąże się z wieloma trudnościami - nie wymaga bowiem użycia materiałów rozszczepialnych i dużej ilości materiału wybuchowego.
Pozyskane materiały radioaktywne obkłada się klasycznym materiałem wybuchowym a po wybuchu promieniotwórcza substancja roznosi się po okolicy.
piątek, 30 stycznia 2015
Rodzaje broni nuklearnej cz.3. - Bomba neutronowa
Bomba neutronowa stanowi odmianę bomby termojądrowej (wodorowej). Jej siła wybuchu jest niewielka - mała moc fali uderzeniowej i promieniowania cieplnego. Cechuję ją natomiast bardzo wysoka emisja promieniowania neutronowego, które jest zabójcze dla organizmów. W bombie neutronowej pozwala się uciekać neutronom powstałym w czasie syntezy.
Broń ta zabija ludzi nie niszcząc maszyn i budowli. Powstała w Stanach Zjednoczonych jako broń anty-rakietowa oraz do zabijania żołnierzy w dobrze chronionych obiektach wojskowych.
Recenzja filmu Księga Ocalenia
Akcja tego filmu rozgrywa się w roku 2044, w post-apokaliptycznym świecie, którego głównym krajobrazem są bezkresne wysuszone pustynie. Zdegenerowana garstka ludzi, której udało się przetrwać, kiedy nie ma co jeść bez zastanowienia sięga po swoich słabszych pobratymców. Dookoła szerzy się okrucieństwo, powraca niewolnictwo i handel wymienny.
Tytułowy bohater, grany przez Danzela Washingtona jest posiadaczem tajemniczej księgi, którą zamierza zanieść na zachód. Oczywiście dość szybko możemy domyślić się, że owa księga to Biblia, bowiem autorzy filmu co jakiś czas raczą nas różnymi, zaczerpniętymi z niej, cytatami.
Podczas swojej wędrówki Eli, stara się nie mieszać w nie swoje sprawy i nie ściągać na siebie kłopotów, chcąc w ten sposób uchronić księgę.
Po drugiej stronie znajdujemy czarny charakter - Carnegie, grany przez Gary'ego Oldmana, poszukuje księgi, dzięki której ma zamiar zagarniać coraz większe terytoria i ludzi.
Największym plusem filmu jest aktorstwo. Danzel świetnie odgrywa rolę wędrowca niosącego wiarę, a Oldman potwierdza swoje umiejętności w odgrywaniu "tego złego".
Wiara, duchowa przemiana bohatera i egzystencjalne przemyślenia wypadają niestety kiepsko. Film miał przedstawiać niebanalną historię, być niemal przypowieścią i skłonić do przemyśleń a wyszła z tego nieco nieudana teologiczna propaganda.
Myślę, że ze względu na panujący w całym filmie post-apokaliptyczny klimat, dobrą grę aktorską i całkiem niezłą muzykę, warto dać mu szansę i może nieco z przymrużeniem oka potraktować całą historię.
Film jest niezły, jednak brak w nim fajerwerków.
Moja ocena 7/10
--> ZWIASTUN <--
czwartek, 29 stycznia 2015
Rodzaje broni nuklearnej cz. 2. - Bomba wodorowa
Działanie bomby termojądrowej - zwanej również wodorową - opiera się na syntezie lekkich jąder atomowych. Łączeniu lekkich jąder w cięższe towarzyszy wydzielanie ogromnej ilości energii.
Konfiguracja Tellera-Ulama - w bezpośrednim sąsiedztwie bomby umieszcza się pojemnik, który zawiera paliwo fuzyjne z umieszczonym w środku inicjatorem. Bomba wodorowa zawiera ładunek rozszczepialny (bomba atomowa), którego detonacja inicjuję fuzję w ładunku drugiego stopnia. Ciśnienie uzyskane z pierwszego stopnia kompresuje drugi stopień, a zawarty w środku rdzeń w wyniku implozji osiąga masę krytyczną i staje się silnym źródłem neutronów. W paliwie wodorowo-helowym rozpoczyna się proces fuzji jąder - co emituje energie przekraczającą tę uzyskaną z pierwszego stopnia.
Konfiguracja Tellera-Ulama - w bezpośrednim sąsiedztwie bomby umieszcza się pojemnik, który zawiera paliwo fuzyjne z umieszczonym w środku inicjatorem. Bomba wodorowa zawiera ładunek rozszczepialny (bomba atomowa), którego detonacja inicjuję fuzję w ładunku drugiego stopnia. Ciśnienie uzyskane z pierwszego stopnia kompresuje drugi stopień, a zawarty w środku rdzeń w wyniku implozji osiąga masę krytyczną i staje się silnym źródłem neutronów. W paliwie wodorowo-helowym rozpoczyna się proces fuzji jąder - co emituje energie przekraczającą tę uzyskaną z pierwszego stopnia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)